Wzięłam więc ze sobą moich pomocników i wyruszyliśmy na poszukiwania najpiękniejszych klonowych liści. Córcia tak się zapaliła do pomysłu, że musiałam ją hamować w zbieraniu liści, inaczej w domu miałabym niezłą jesień :-).
Po powrocie, mężowi podkradłam sznurek i zaczęłam skręcać różyczki. Muszę przyznać, że to całkiem przyjemne, szybkie, a efekt mile mnie zaskoczył, bo różyczki naprawdę wyszły fajnie. Tak więc polecam. Obecnie minął już miesiąc jak róże sobie stoją i wciąż wyglądają dobrze. Oprócz tego, że wyschły i trochę zmieniły kolor, nic się z nimi złego nie dzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz